P.O.V Meggy
To było niesamowite. Cały czas "siedziałam" na plecach bruneta, który przeskakiwał z drzewa na drzewo.
Niemożliwe, a jednak. Nie wiem co go tak ucieszyło, ale lubię go bardziej teraz, niż wtedy kiedy używa na mnie swojej mocy. Nieprzyjemne ciarki przeszły wzdłuż mojego kręgosłupa. Louis chyba to wyczuł, bo przystanął na jednej z gałęzi.
- Wporządku? - spytał zmartwiony? Chyba oberwało mi się gałęzią.
- Tak. - odpowiedziałam delikatnie się uśmiechając. - Daleko jeszcze? - spytałam do jego ucha.
- Jeszcze chwilkę księżniczko. - powiedział i faktycznie po chwili w końcu stanął na najwyższym drzewie jak do tej pory. Gałęzie były grube i szerokie, więc bez problemów mogłam na nich stanąć. Powoli usiadłam na jednej z nich i podziwiałam widok przede mną. Miałam cały Londyn jak na wyciągnięcie ręki. London Eye, Big Ben, pałac królowej, siedziba parlamentu, miliony, a może miliardy swiateł mieniło się wśród ciemnego nieba.
- Podoba się? - spytał chłopak siadając obok mnie.
- Śliczny widok. - szepnęłam jakbym bała się to zepsuć. - Dlaczego mnie tu zabrałeś? - spojrzałam na niego zaciekawiona.
- Chcę ci wszystko wyjaśnić. - powiedział poważnie.
- Nie mam jak ci uciec, więc pewnie dlatego. Dobry wybór. - zachichotałam, a na jego twarzy pojawił się uśmiech. Nie wierzę, że to powiem, ale wyglądał słodko. Nie ma co ukrywać. Louis jest przystojny. Musiało być gdzieś po 9:00 p.m, a ja byłam zmęczona i nie mogłam powstrzymać ziewu. Louis popatrzył na mnie podejrzliwie i pociągnął mnie tak, by moja głowa spoczywała na jego kolanach. Uśmiechnęłam się nieśmiało i zaczęłam słuchać.
- Od stuleci każdy wampir ma swoją żywicielkę. Tak mówiąc wybraną - od razu przypomniała mi się rozmowa z Pez .- każdy wampir musi zacząć szukać jej gdy skończy 118 lat, a zakończyć w swoje 120 urodziny. Jeśli nie da rady rada uśmierca go.
- Skąd wiesz, że to właśnie ta osoba, a nie inna?
- Ich krew smakuje inaczej. Czujesz nieposkromiony niedostyt. Musisz się powstrzymywać by nie rzucić się na żywicielkę po chociaż krople jej krwi. Każdy łyk jest na miarę złota, a smakuje jak najwybitniejsze danie i jeszcze ten zapach.. - widziałam w jego oczach iskry. Widziałam pożądanie.
- Czy..czy moja krew taka jest? - mój głos niebezpiecznie zadrżał. Bałam się. Czułam na sobie jego wzrok, więc spojrzałam w jego oczy. Były czerwone. Był głodny.
- Jest księżniczko. Nawet o niebo lepsza. Nawet nie wiesz jak jestem od niej uzależniony po zaledwie kilku-kilkunastu łykach. - szepnął z pasją w głosie i nie słyszałam w nim ani kszty zawahania. Wzięłam głęboki wdech i odwróciłam głowę w stronę jego brzucha. Lewą ręką odgarnęłam z szyi włosy i wyciągnęłam ją lekko w górę.
- Meggy.. co ty..?
- Napij się. Potrzebujesz tego. - przetrwałam mu.
- Meg...- zaczął po raz kolejny.
- Pij. - szepnęłam i poczułam jak wbija się w moją żyłe. Ten ból jest nie do wytrzymania. Nie umiem go opisać, ale szybko ustępuje, a po nim przychodzi czysta rozkosz. To z kolei jest coś innego. Czujesz się jak podniecona. Do tego stopnia, że masz ochotę jęczeć z przyjemności. Poczułam jak chłopak wykonuje jeszcze jeden łyk i skończył. Jego oczy zmieniły kolor i mogłam już podziewać głębokie, brązowe oczy. Nie wiem skąd, ale miałam jeszcze siłę. Podniosłam się do siadu, a następnie wstałam i odparłam się o pień. Gwiazdy na niebie dodawały uroku tej nocy. Przymknęłam oczy i głęboko wciągnęłam powietrze, by za chwilę wypuścić je przez usta. Utworzyłam oczy i zobaczyłam Louisa stojącego tuż przy mnie. Był wyższy o prawie całą głowę, ale nie przeszkadzało to mu, by wpatrywać się w moje oczy. Na jego twarz wpełzł cwany śmieszek. Swoje dłonie położył na moich biodrach. Delikatnie przybliżył się do mnie. Nie, nie, nie.
Nie.
Nie chciałam tego.
Myśl.
Szybko.
Przechyliłam się znacznie w prawą stronę, a moja noga się osunęła. Pewnie bym spadła, gdyby Louis nie złapał mnie w ostatniej chwili.
- Dziękuję. - powiedziałam z nieśmiałym uśmiechem.
- Moja mała niezdara. - zaśmiał się, ale nie wyśmiał mnie. - uważaj ślicznotko. - dodał i skoczył ze mną na następne drzewo w drogę powrotną.
°°°
- Gdzieś ty była ? Nic ci się nie stało ? Wszystko wporządku ? Nic ci nie zrobił ?
- Perrie spokojnie. - matko zadaje te pytania od kiedy przekroczyliśmy próg. - Byliśmy się przejść. Żyje. - zachichotałam.
- Matko tak się bałam. - westchnęła z ulgą.
- Przecież była ze mną. - wtrącił chłopak stojący za mną.
- Tym bardziej powinnam się bać.- stwierdziła i pociągnęła mnie w stronę salonu.
- Obejrzysz z nami film? - spytał pogodnie Zayn kiedy mnie zobaczył.
- Przepraszam, ale jestem zmęczona. Mogę iść do siebie ? - odpowiedziałam kierując pytanie w stronę Louisa. Ten tylko się uśmiechnął i kiwnął głową. Poszłam pod prysznic i cała się umyłam, wyruszyłam włosy i założyłam moją piżamę: czyli długą bluzkę i krótkie spodenki. Miałam już usypać, kiedy drzwi pokoju otworzyły się.
- Dobranoc ślicznotko. - szepnął ktoś przy moim uchu i złożył delikatny pocałunek na moim czole. To był Louis. Czułam jego perfumy. To on codziennie do mnie przychodził wieczorem i mówił dobranoc, całując w czoło. Usłyszałam tylko zamknięcie drzwi i usnęłam.
°°°°°
9:16
Kurwa! Co?!?! Jak poparzona wyskoczyłam z łóżka. Szybko się ogarnęłam i ubrałam byle co.
(*mój projekt)
Makijaż w ekspresowym tempie i pokonując kilka schodków dotarłam na dół nie zważałam na zdziwione i rozbawione spojrzenia zebranych. Nie widzieli kogoś kto zaraz spóźni się do szkoły? Wypiłam szklankę soku z czarnej porzeczki i wyrzuciłam do torby pół butelki tego napoju, białą czekoladę i jabłko.
W szybkim tempie chciałam wyjść z kuchni, ale na kogoś wpadłam. Podniosłam głowę i zobaczyłam rozbawionego Louisa.
- Dzień dobry - powiedziałam i chciałam go wyminąć, ale przytrzymał mnie.
- Słoneczko mieliśmy jechać do Neli. Nie pamietasz?
- Myślałam, że tylko tak powiedziałeś. - szepnęłam i opuściłam głowę w dół.
- Ty lepiej nie myśl ślicznotko. - zaśmiał się i ucałował moje czoło jak wieczorem.
Pół godziny później jechaliśmy w stronę Doncaster.
°°°
Stałam przed drzwiami mojego domu. Starego domu.
Niepewnie nacisnęłam dzwonek, a Louis objął mnie w tali. Ustaliliśmy, że przed moimi rodzicami zastępczymi będziemy się trzymać wersji, że zamieszkałam u chlopaka, a Neli i tak tego nie zrozumie, więc nie ma po co..
- Meg!! - krzyknęła pięciolatka rzucając mi się na szyję. Mocno ją do siebie przytuliłam. Tak bardzo za nią teskniłam.
-Neli kto przyszedł? - usłyszałam zatroskany głos Samanty. - Meggy, dziecko..- szepnęła na wydechu. W jej oczach widziałam łzy, ale i tak wyglądała jakby zobaczyła ducha. No, ale co jej się dziwić. Jej "córka" jest żywicielką wampira, który stoi za nią i trzyma w ramionach jak prawdziwy skarb.
°°°
Heuhue dobry wieczór :) no nic jest równo 22:41 gdy to kończę, ale naszła mnie wena ;) rozdział dodam jeszcze w weekend na zakończenie moich ferii i później jakoś po wtorku bo mam konkurs :) jakie wrażenia? Mam nadzieję, że was nie zawiodłam :*. DZIEKUJE ŻE JESTEŚCIE ZE MNĄ <3 <3 <3