niedziela, 28 grudnia 2014

Rozdział 6 część 1

Drrrr, Drrrr, Drrrr.

Czy nawet jako porwana muszę znosić to wredne urządzenie. Kto i po co je wymyślił? No ja się pytam. Z widoczną niechęcią wstałam z łóżka i skierowałam się w stronę łazienki. Po wejściu do kabiny prysznicowej momentalnie poczułam jak ciepła woda otula moje ciało, gdy zakończyłam tą krótką acz przyjemną czynność wytarłam się staranie ręcznikiem, umyłam żeby, uczesałam włosy i założyłam nowy komplet ubrań, który znalazłam w walizce.
mój projekt.
Niepewnie otworzyłam drzwi i zaczęłam schodzić na dół. Kuchnia była opustoszała, więc bez żadnych obaw wstawiłam wodę na herbatę i zaczęłam robić tosty. Już skończyłam kiedy poczułam czyjeś ręce na tali i ostre zęby przy szyi. Moje ciało momentalnie zesztywniało i zaczęło się niekontrolowanie trząść.
- Dzień dobry ślicznotko. - Louis
- Dz..dzień dobry. - odpowiedziałam próbując przywrócić swój normalny głos. Zgrabnie wysunęłam się z jego objęć i położyłam dwa talerze na stole, po czym zajęłam wolne miejsce i zaczęłam jeść. Chłopak z dziwnym uśmiechem usiadł naprzeciw mnie i zaczął powtarzać moją czynność. Po niecałej godzinie talerze były puste a wszyscy byli gotowi do wyjścia. Pożegnałam się z dziewczynami i stanęłam pod ścianą z wzrokiem wbitym w podłogę. Widok drewnianych paneli przysłoniły mi dwa czarne buty należące do któregoś z wampirów. Bałam się podnieść głowę, więc nie zmieniałam jej pozycji. Moje ręce zostały rozłączone, a jedna z nich utkwiła w uścisku. Podążałam za resztą do samochodu. Czułam, że ten dzień nie będzie zaliczony do udanych. Moje serce biło tak szybko jak po maratonie, a dłonie zaczęły się pocić. Każdy co chwilę spoglądał w moją stronę, więc musieli to słyszeć czy tam czuć. Po ok. 20 minutach samochód stanął, a ja zostałam delikatnie popędzona w stronę wejścia. po przekroczeniu progu szkoły wszystkie dotychczasowe rozmowy ucichły. Wzrok wszystkich był wbity w naszą szóstkę. Każdy na naszej drodze natychmiastowo z niej schodził. Zayn doprowadził mnie do mojej szafki, na co podziękowałam mu delikatnym uśmiechem.
- Będzie dobrze. - stwierdził z uśmiechem dając mi buziaka w policzek. Jeszcze zanim weszłam do klasy poczułam za sobie spojrzenie Louisa.
Klasa wyglądała normalnie. Duże okna, ławki krzesła, tablica. W końcu coś normalnego - pomyślałam i z małym uśmiechem zajęłam miejsce w ostatniej ławce pod oknem.

***

Lekcje mijały zwyczajnie. Nauczyciele tacy jak wszędzie. Każdą lekcje spędzałam na tym samym miejscu, a na przerwach czytałam książkę w klasie. Bałam się z niej wyjść, ale nadeszła 30 minutowa przerwa na lunch. Nie miałam ochoty nic jeść nadal czując w sobie dwa tosty z dżemem. Poruszając się jak jakaś zjawa czy coś w tym stylu wyszłam na dwór. Nie wiedząc co dalej ze sobą zrobić skierowałam swoje kroki na boisko i zajęłam miejsce na trybunach. Na boisku trwał trening piłkarski i cheerleaderek. Kiedyś byłam jedną z nich, ale ta "sława" i respekt szkolny nudzą. Musisz uważać na każdym kroku, zawsze musisz być ta idealna. Nie powiem, że to nie fajne. Byłyśmy jak zgrana paczka - zawsze razem. Byłam tak bardzo zamyślona, że nawet nie zorientowałam się, że ktoś koło mnie usiadł.
- Hej. - powiedziała entuzjastycznie - Jestem Lucy.
- Meg. - odpowiedziałam stopniowo odwzajemniając jej humor. Po jej ubraniu mogłam wywnioskować, że należy do cheerleaderek. Jest naprawdę ładną dziewczyną o ciemnych włosach i oczach.
- Jesteś tu nowa prawda? - spytała na co bez słowa twierdząco kiwnęłam głową. Na boisku dostrzegłam Nialla i Louisa przez co stałam się bardziej niepewna.
- Chciałabyś dołączyć do drużyny? Mamy jedno wolne miejsce, a dyr. Hook mówiła, że trenowałaś gimnastykę w poprzedniej szkole.
- Wiesz.. na razie chciałabym się bardziej zaaklimatyzować, ale dziękuje. - naprawdę ta dziewczyna jest strasznie miła. Czy chcę wrócić do drużyny? Brakuje mi takiej więzi jak kiedyś, ale dawno nie trenowałam i czy to ta cisza i spokój jest wart stracenia tego? Musiałabym się nad tym poważnie zastanowić.
- Okey u jak zmienisz zdanie to szukaj mnie na boisku. - krzyknęła schodząc z trybun.

*DZWONEK*

Szybszym krokiem wróciłam na trzy ostatnie lekcje tego dnia.

***

Dokładnie o 15:10 zadzwonił dzwonek oznaczający koniec tej męczarni. Miałam już serdecznie dośc przedstawiania się na każdej lekcji. Nie wiedziałem czego mam się w tej chwili spodziewać. Szłam samotnie korytarzem i nie widziałam ŻADNEGO z moich oprawców. Byłam wolna? Cały dzień ich nie widziałam, (nie licząc przerwy) . Jakby słuch po nich zaginął. Tylko jest mały problem, a mianowicie Neli. Nawet jeślibym uciekła (jakimś cudem) to ona jest narażona na niebezpieczeństwo tak jak cała reszta.
Co ja mam zrobić?
Boje się kolejnej godziny mojego życia.
Boję się nich.
Ale za bardzo kocham Neli, żeby uciec.
Muszę ją bronić.
Nawet jeśli oznacza to zostanie w tym domu.
Nie myśląc dalej ruszyłam drogą powrotną do domu. Moje ślady na śniegu były rozmazane z powodu nieodrywania butów od warstwy puchu. Dotarłam do domu po ok. godzinie.
Cisza.
Nikogo nie ma.
Ściągnęłam kurtkę, buty i poszłam do kuchni. Wstawiłam sobie wodę na herbatę, a po zrobieniu jej udałam się na górę. Jestem ciekawa gdzie oni wszyscy są...
Z nudów zaczęłam robić lekcje. Musiałam wykonać zaległy rysunek i nadrobić kilka stron historii sztuki abstrakcyjnej. Okazało się, że nie mam tak wielkich zaległości. Po dwóch godzinach wszystko było gotowe.
Nadal ich nie ma...
Rzuciłam się na ogromne łóżko i otworzyłam rozpoczętą książkę na ostatniej stronie, kilka minut później usnęłam.

***

Obudziłam się z dziwnym uczuciem. Chciałam wstać, ale to było niemożliwe. Lewitowałam z 2 metry nad ziemią.

poniedziałek, 22 grudnia 2014

AAAAAAAAA!!

Nie uwierzycie co tutaj mam <3 zwiastun dla naszego opowiadania. Wykonała go Lusieeek :3 matko jak jej za to dziękuje z całego serca. Zwiastun strasznie mi się podoba, a wam? Rozdziały wracają od świąt. Przepraszam, że na tak długo zniknęłam, ale musiałam załatwić pewne szkolne i prywatne sprawy. Mam nadzieję, że o nie nie zapomniałyście?
A teraz nasz zwiastun:

Jednokierunkowych Świąt :*