czwartek, 23 października 2014

Rozdział 3

Minęły chyba trzy dni. Nie jestem tego pewna z uwagi na bardzo mały i niewyraźny dopływ światła dziennego. Jest tutaj strasznie zimno i nic nie jadłam od tego porwania. Wszystko mnie boli od spania na podłodze. Gdy upadałam wpadłam na drut wystający ze ściany, więc dodatkowo mam rozciętą wargę. Po raz kolejny od zamknięcia mnie tutaj spróbowałam wstać co o dziwo wyszło mi lepiej niż wcześniej. Podnosiłam się do siadu i znów się kładłam kilka razy, aż nie usłyszałam otwarcia przez kogoś drzwi, a po chwili oślepił mnie nadmiar jasnego światła. W drzwiach dostrzegłam blondyna z gabinetu. Podczas pobytu w tej piwnicy uświadomiłam sobie, że to nie jest żaden głupi żart to są prawdziwe wampiry, a ja jestem w cholernych tarapatach. Na widok chłopaka odruchowo zaczęła cofać się w tył co utrudniał mi ból.
- Możesz wstać?- irlandzki akcent rozbrzmiał zaraz po tym jak znalazł się przede mną. Niepewnie zaprzeczyłam głową i z wahaniem złapałam jego rękę wystawioną w moim kierunku. W normalnym tempie ruszyliśmy po schodach na górę. Niall trzymał mnie za ramie uważając by nic mi się nie stało. Weszliśmy do jadalni, a przede mną stanął talerze z spaghetti i szklanka pomarańczowego soku. Chłopak wyszedł z kuchni, a wszedł do niej Louis. Po moi ciele przeszła fala nieprzyjemnych dreszczy.
- Jedz.- nakazał siadając po przeciwnej stronie stołu. Z nieufnym grymasem na mojej twarzy wzięłam do ręki widelec i włożyłam w makaron, a następnie do swojej budzi. Powtarzałam tą czynność tak długa, aż talerz został pusty. "Mój towarzysz" podszedł do mnie i pewnym ruchem odsunął krzesło, na którym siedziałam i delikatnie popychając je do przodu zmusił mnie do wstania, a kolejnym delikatnym szarpnięciem zmusił mnie do pójścia za sobą.

P.O.V Louis

Co ja jej zrobiłem? Jej oczy były bez blasku i widziałem w nich tylko strach. Poprowadziłem ją do mojego łóżka i łagodnie zmusiłem by na nim usiadła. Poszedłem do łazienki i wróciłem z apteczką. Wodą utlenioną na gaziku przemyłem jej wargę, a później wszystko posprzątałem.
- Wstań. - powiedziałem z niewyraźnym uśmiechem. Dziewczyna automatycznie wypełniła moje żądanie. Bez słowa podszedłem do niej i uniosłem palcami jej brodę. W jej oczach widziałem łzy, skutek, żal i rozpacz. Mocno ją do siebie przytuliłem. Czułem jej skołowanie, ale odwzajemniła mój gest. Poczułem jej łzy na moim ramieniu.

- Shhhh... cichutko. Wszystko będzie dobrze.- zacząłem głaskać ją po włosach, powoli kołysząc się z nią w tył i przód.
- Dlaczego mi to... zrobiłeś? Dlaczego tak po... prostu wziąłeś mnie... z tej ulicy? Dlaczego.. zabrałeś mi.. Neli i Sam..i..- nie mogłem już słuchać tego jej rozpaczliwego głosu. Matko jak ja chciałbym ją pocałować, by zatrzymać ten potok słów.
- Meggy musisz zadzwonić do Sam i powiedzieć jej, że wyprowadziłaś się do swojego chłopaka , że ma cię nie szukać. Nie wiesz czy wrócisz. Ma nie wzywać policji i się z tobą nie kontaktować.- powiedziałem wszystko, żeby mieć pewność, że nikt nas nie odkryje.
- Naprawdę muszę? A Neli?
- Będziesz się z nią spotykać raz w miesiącu, ale nic o tym nie mów, bo jeden numer, a to odwołam.- skończyłem podając jej mój telefon.

P.O.V Meggy

•••
•••
- Halo?- głos zdenerwowanej Sam rozbrzmiał w słuchawce
- Sam?- spytałam niepewnie
- Matko Meggy gdzie ty jesteś? Neli powiedziała, że jacyś panowie cie zabrali po pracy, a ją odprowadził jeden z nich...- jej głos - płakała
- Sam spokojnie. Ja zamieszkałam u swojego chłopaka....
- Meggy przestań kłamać kim oni byli?!- dlaczego ona tak dobrze mnie zna???
- Sam nie dzwoń na policję, bo stanie się coś Neli, albo nam i nie próbuj się ze mną skontaktować. Powiedz młodej, że ją kocham. Będę was odwiedzać. Pa- skończyłam szeptem z łzami w oczach.
- Meg!- nie chcąc dalej już słyszeć jej załamanego głosu rozłączyłam się i oddałam telefon.
- Jestem zmęczona mogę iść spać?- spytałam patrząc na zegarek za chłopakiem, który wskazywał 19:00, ale biorąc pod uwagę bezsenne trzy noce to zrozumiałe.
- Tak chodź.- uśmiechnął się znacznie (co było dość dziwne), po czym wziął mnie na ręce i zaniósł w stronę łóżka. To było nawet miłe... Położył mnie na nim i okrył kocem. Ten materac był taki miękki... Nie to co podłoga w tej ruderze.
- Wampiry śpią?- pytałam z ciekawości patrząc jak kładzie się koło mnie.
- Tak i jedzą?- powiedział rozbawiony otaczając mnie ramieniem. "Zmierzch" kłamie czego oni uczą młode pokolenie?!
- Co ty robisz?- spytałam zdziwiona
- Spokojnie, śpij ślicznotko...
- Ale.. - zaczęłam i nie skończyłam bo mi przerwano!
- Bez żadnego ale dobranoc.
- Braaaanoc.- szepnęłam zmęczona przedłużając wyraz ziewaniem...

~*~

Jedynym plusem zapalenia dolnych dróg oddechowych jest to, że mogę spokojnie pisać i czytać bez ograniczeń :D, a później czytać wasze komentarze, a propos ich. Dziękuje za każdy komentarz od was. Nawet nie wiecie ile to dla mnie znaczy <3 Jesteście wspaniałe :*
Mam tylko jedną prośbę :-) Czy moje kochane anonimki ( te które tego nie robią) mogły by się podpisywać?

niedziela, 19 października 2014

Rozdział 2


 -Meggy Harruno. Urodzona 4 marca 1997 roku w Londynie. 170 wzrostu niebieskie oczy i nosi okulary. Chodzisz do drugiej klasy liceum z uwagi na twoje wysokie osiągnięcia. Masz pięcioletnią siostrę Neli. Mieszkasz u Samanty i Jerrego Malk. Twoi rodzice Angela i Jackob zginęli dwa lata temu w wypadku samochodowym. Prawda? - spytał chłopak po odczytaniu tekstu z żółtej koperty. Niepewnie przytaknęłam głową, jednocześnie myśląc o tym skąd on to wszytko wie.
- Po co tu jestem? - spytałam cicho bojąc się o reakcję bruneta. W odpowiedzi usłyszałam tylko gardłowy śmiech całego towarzystwa zgromadzonego w tym pomieszczeniu. Staliśmy w gabinecie urządzonym w nowoczesnym stylu mieszającego się z drewnianym wykonaniem. Po mojej prawej stronie stał blondyn, którego zadaniem było powstrzymanie mnie od ucieczki, znów kolejny z nich pilnował drzwi.
- Gdzie jestem? - spytałam po raz kolejny nie otrzymując odpowiedzi na poprzednie pytanie. Cwany uśmiech rozprzestrzenił się na twarzy tego całego szefa.
- Podejdź do mnie. - powiedział głosem nie przyjmującym sprzeciwu. Przełknęłam gulę, która zdążyła utworzyć się w moim gardle i mimo woli wykonałam dwa powolne kroki przed siebie. -  W moim domu panują trzy zasady - kontynuował tuż przy moim uchu. -
 1. Jesteś mi posłuszna.
2. Nie sprzeciwiasz mi się, i
3. Należysz do mnie. - skończył,a po mich plecach przeszły ciarki. Po chwili byłam już ciągnięta za nim na korytarz.
- Gdzie idziemy? - spytałam nadal idąc.
- Poznasz resztę współlokatorów. - odparł zatrzymując się w jak mniemam salonie. Był urządzony w podobnym stylu co gabinet. Przy kanapie stało dwóch chłopaków z gabinetu oraz dwaj inni, natomiast na kanapie siedziały dwie dziewczyny. - To jest Niall, Liam... - powiedział wskazując na znane już mi postaci.- Zayn.. - to on odprowadzał Neli. - Harry..- nieznajomy lokers - Ta brunetka to Nicol dziewczyna Nialla, a ta druga to Sophie dziewczyna Liama, później poznasz jeszcze Per dziewczynę Zayna. Ja jestem Louis, a ciebie już zna każdy. Teraz masz czas na pytania.
- Czy Neli jest bezpieczna? - spytałam od razu odwracając się w stronę... Zayna? Na co ten tylko delikatnie się uśmiechnął, co nieco mnie uspokoił.
- Gdzie jesteśmy?
- Obrzeża Doncaster. - powiedział obojętnie chyba Niall...
- Po co tutaj jestem?
- Wstań. - zażądał Louis wyraźnie zadowolony tym pytaniem. Pełna obaw wstałam z białej kanapy, a chłopak w mgnieniu oka pojawił się przede mną.
- Jak ty to...? - zaczęłam ale przerwał mi szok spowodowany kłami chłopak
- Kim wy jesteście? - strach całkowicie przejął nade mną kontrolę sprawiając, że mój głos zaczął drżeć. Jego oczy stały się czerwone jak u wampira...
- Jesteście wampirami. - bardzej stwierzdziłam niż spytałam. Powoli zaczęła się wycofywać w bok, co nie było najlepszym pomysłem, ponieważ po chwili zostałam przyciśnięta do ściany.
- Nigdzie się nie wybierasz ślicznotko. - wysyczał zły niebieskooki przy mojej skórze po czym poczułam bolesne ukłucie w tamtym miejscu na co zareagowałam głośnym krzykiem, lecz po kilku sekundach nie sprawiało mi to bólu, a przyjemność. Powoli zaczynałam robić się śpiąca, jednak zanim na dobre zasnęłam usłyszałam jeszcze krzyk dziewczyny.

P.O.V Louis

Ten smak. Jej krew. Jeszcze nigdy nie piłem takiej. To uczucie jest nie do opisania. To tak jak słodycze dla dziecka na gwiazdę. Coś bez czego nie byłoby tak wyjątkowo, a jej krew... Jest lepsza, niż poprzednich trzech żywicielek razem wziętych. Głupia Perrie.. Wiem, że bym ją zabił no, ale i tak nie powinna mi przerywać.
- Mogłeś ją zabić! - krzyknęła po raz kolejny blondynka.
- Ale jej nie zabiłem.- powiedziałem znużony całą tą gadka.
- Louis nie po to zaprowadziłam cie do niej, żebyś ją zabił. Ona jest odpowiednia, a ty masz zrobić wszystko, żeby nic jej się nie stało! Spadnie jej choćby jeden włos z głowy, a nie żyjesz Tomlinson! - syknęła zła wychodząc z pokoju do kuchni. Bez większych refleksji w nadludzkim tempie znalazłem się w swojej sypialni, którą chwilowo zajmowała Meggy. Dziewczyna stała odwrócona do mnie tyłem wpatrując się w krajobraz za oknem. Widziałem jak jej ciało spina się na dźwięk zamykanych drzwi.
- Proszę pozwól mi wrócić do domu.- szepnęła kiedy stanąłem za nią.
- Nie ma mowy.
- Ale musisz. Ktoś taki jak ty nie istnieje, a ludzi się nie porywa.- nie nie nie tak się bawić nie będziemy. Nieświadomie użyłem swojej mocy, a dziewczyna momentalnie zginęła się w pół.
- Powtórzy to.- syknąłem zły w jej stronę.
- Nie istniejesz.- jeszcze mocniej. Dziewczyna klęczała przede mną zawijając się z bólu. Z łatwością podniosłem ją z ziemi, nie zaprzestając sprawiania jej bólu. Gdy zszedłem do podziemi otworzyłem na oścież drzwi od piwnicy i wrzuciłem tam płaczącą dziewczynę.
- To sobie kurwa tutaj posiedzisz tak długo, aż nie uznasz, że jestem prawdziwy, a ty znalazłeś się w większym piekle niż byłaś. - krzyknąłem po czym trzasnąłem drzwiami i ruszyłem drogą powrotną na górę...

~*~
Ja się podoba?
Mam nadzieję, że chociaż odrobinę tak :)
Dziękuje dziewczyną z całego serca za komentarze pod poprzednim rozdziałem, oby ta liczba wzrastała to co..?
 4 komentarze = next w tygodniu
1komentarz = w weekend

niedziela, 12 października 2014

Rozdział 1

- Meg możemy już iść do domu? - spytała naburmuszona pięciolatka. Odkąd nasi rodzice zmarli, mieszkamy u rodziny zastępczej, która opiekuje się nami jakbyśmy byli prawdziwą rodziną. Jednak czasami są takie dni jak dziś, że Neli po przedszkolu musi czekać w kawiarni, aż skończę pracę.
- Już idziemy. - powiedziałam znużona ponad setnym pytaniem tego rodzaju. Kocham tą małą blondynkę choć czasami naprawdę mnie denerwuje. Staram się zastąpić jej naszą mamę, ale chyba nie wychodzi mi to za dobrze. Założyłam dziewczynce szalik, rękawiczki i starannie zapięłam jej zimowy płaszczyk. Po czym uczyniwszy to samo chwyciłam jej malutką rączkę i opuściłam przytulne pomieszczenie, a weszłam na wyziębnięte ulice Doncaster. Uwielbiam to miasto i chociaż łączę z nim niezaciekawe wspomnienia to nic tego nie zmieni. Pamiętam jak przeprowadziliśmy się tutaj tuż przed narodzinami Neli. Nienawidziłam tego miejsca. W Londynie zostawiłam wszystko na co tak ciężko pracowałam, a tutaj? Nie miałam nic. Teraz wiem, że to jest moje miejsce na ziemi.
- Megi..?- spytał moja siostra jednocześnie przerywając moje przemyślenia, ale z nieznanych mi przyczyn w jej głosie usłyszałam strach.
- Tak skarbie? - odpowiedziałam pytaniem na pytanie stopniowo zwalniając kroku, aż nie stanęłyśmy w ośnieżonej alejce.
- Kim są ci panowie? - spytała niepewnie podnosząc małą rączkę, która wskazała grupę pięciu chłopaków w mniej więcej moim wieku. Dziwne nigdy wcześniej ich tu nie widziałam... i nawet nie mam zamiaru ich poznawać, więc postanowiłam ominąć ich szerokim łukiem, co uczyniłam.
- Dokąd się tak spieszysz ślicznotko?! - zawołał jeden z nich, gdy się odwracałam w przeciwną stronę. Postanowiłam ich zignorować, co nie było dobrym pomysłem, ponieważ po kilku sekundach (pomimo znacznie dzielącej nas przestrzeni) stali przede mną torując mi drogę. Po pierwsze: Jak oni to zrobili? A po drugie: Mam przesrane! - pomyślałam.
- Odpowiadaj jak się grzecznie pytamy. Rodzice nie nauczyli cię dobrych manier? - zaśmiał się jeden z nich.
- Do do..domu. - odpowiedziałam ledwo mogąc wydusić z siebie jakiś dźwięk.
- Nastąpi mała zmiana planów skarbie. - powiedział po raz kolejny ten sam chłopak z cwanym uśmiechem. Nawet nie zorientowałam się kiedy Neli nie trzymała mnie za rękę, a za mną stał ich "szef". Widziałam strach i łzy w oczach mojej siostry, ale nie powiedziała ani słowa.
- Chcesz, żeby stała się jej krzywda?- szepnął prosto do mojego ucha, na co szybko i pewnie pokiwałam przecząco głową. -To dobrze, pójdziesz ze mną, a nic jej się nie stanie dobrze? - spytał retorycznie, na co od razu przytaknęłam. - A teraz się ładnie pożegnaj. -zażądał powracając do grupy. Natychmiast złapałam Nel w ramiona i mocno przytuliłam.
- Kochanie posłuchaj mnie uważnie. -zaczęłam ocierając jej łzy zamarzające na policzkach.- Je pójdę z tymi panami, a ty wrócisz do Sam i powiesz, że musiałam pojechać w delegację, tak?- szepnęłam powstrzymując łzy.
- Nie zostawiaj mnie! - krzyknęła rzucając się mi w ramiona.
- Nie zostawię cię skarbie, będę w twoim serduszku, a niedługo wrócę i pójdziemy odwiedzić mamusię dobrze? - spytałam po raz kolejny.
- Obiecujesz?
- Obiecuję. - W co ty wierzysz?! - głupia podświadomość.
- Kocham cię Megi. - powiedziała dziewczynka kładąc swoją rękę na mój policzek.
- Kocham cię mocniej Neli. - powtórzyłam tekst delikatnie całując czółko blondynki, jednocześnie kończąc nasz codzienny "rytuał". Koło nas pojawił się mulat wystawiając dłoń w stronę mojej siostry, na co ta jakby z przymusu ją złapała.
- Błagam nie rób jej krzywdy. -zwróciłam się w jego stronę. Za skutkowało to ciepłym uśmiechem chłopaka co dodało mi trochę otuchy, ale wyparowała ona, gdy zostałam boleśnie przyciągnięta do boku innego z nich. Palce bruneta jeszcze bardziej wbiły się w mój bok kiedy spróbowałam powiększyć odległość między nam.
W mojej głowie pojawiło się nagle tysiąc pytań:

Kim oni są? Czego chcą? Do czego jestem im potrzebna? Gdzie oni mnie zabierają? Czy kiedyś jeszcze tu wrócę?...

~*~
No siema misie :D
No to zaczynamy ;)
Myślę, że jednak kogoś zaciekawi to opowiadanie i będzie tutaj zaglądał ^.^
Rozdziały będą się pojawiać co tydzień, więc do nexta :*
DZIĘKUJE ZA KOMENTARZE <3

sobota, 4 października 2014

Prolog.

Nieunikniona ciemność.
Prorocza przepowiednia.
Niewinna dziewczyna.
Zmieszanie krwi.
Miłość, ból, moc.
Jedność.
Ona i on.
Ciemność i światło
Biel i Czerń.
Czy można uniknąć przeznaczenia?

Witam

Witajcie na moim pierwszym blogu tego rodzaju. Zaczynam pisać Fantazy :d zawsze chciałam tego spróbować no i tak się stało. Blog rusza od 04 października 2014r., więc do tego czasu proszę o cierpliwość i zareklamowanie tego bloga haha ;) żartuję :*. Mam nadzieję, że odniesie on podobny sukces co pozostałe.